Warto było się dowiedzieć w jakim kraju się żyje.
Jakże niedaleko uciekłem z PRL-u lat 60-tych. Będąc pacholęciem w latach 60-tych, takich szarych jak na fotografiach z tamtych lat, chodziłem byłem do podstawówki. W czarnym mundurku, z białym wykrochmalonym przez mamę kołnierzykiem z niebieską tarczą na lewym ramieniu. Poznawało się ten świat węchem i wzrokiem jak młody szczeniak.
W tamtych czasach w każdej klasie, obok orła bez korony – ojciec po cichu wspominał, że kiedyś był w koronie królewskiej – wisiały zawsze dwa obrazy. Albo Gomułka i Cyrankiewicz. Albo Cyrankiewicz i Ochab. Albo Ochab i Spychalski. W starszych klasach pani nauczycielka mówiła, że Sejm jest najwyższą władzą w państwie. Za plecami chowając się przed nią rysowaliśmy sobie kółka na czole i szeptem mówiliśmy do siebie: KC proszę pani, a nie Sejm. Komitet Centralny PZPR. Komitet Centralny partii komunistycznej był najwyższą władzą. Gówniarzami byliśmy a wiedzieliśmy takie rzeczy.
A do niedawna tkwiliśmy w przekonaniu, że to Prezydent, że to Sejm to są najważniejsze urzędy w państwie. Bałwany, głąby kapuściane, tumany. Trybunał Konstytucyjny jest Super-Sejmo-Senato-Rządo-Prezydento-Trybunałem. Jest taką super komórką zawieszoną nad Polską, która sprawia, że jest ona okryta ciemnością. Ludzie, których nie wybiera Naród w wolnych i powszechnych wyborach są dysponentami Polski. To jest ta realna Grupa Trzymająca Władzę. Posła można odwołać, prezydenta można odwołać a ich nie. Sejm można rozwiązać. Ogłosić dymisję rządu. A oni są nieśmiertelni jako bogowie. Próba ustawienia ich w szeregu wyznaczonym stosunkiem lennym (kto komu składa przysięgę, hę?) powoduje jazgot jakoby nastąpił zamach stanu. Warto było w tę ścianę uderzyć aby otworzyć oczy na to jak to wszystko zostało sprytnie ułożone przez komunistów w roku 1982, w głębokiej nocy stanu wojennego. Po ’89 roku wciągano nas w różne zadymy gdy tymczasem inni po cichu szmuglowali TK przez otwartą granicę pomiędzy PRL a Rzeczypospolitą Polską.
Piętnastu ludzi nie do usunięcia przez czas trwania trzech kadencji Sejmu i Senatu. Ich patronowie w większości już nie istnieją w rankingach wyborczych od lat. A ciągle sprawują realną władzę. Po prostu bajka. Głąby się zabijają w kampaniach wyborczych a oni siedzą i piłują sobie paznokcie uśmiechając się dyskretnie. Właśnie przeczytałem, że u zarania dziejów swego istnienia sami sobie określili wykładnię stosującą się do nich samych. Sami wydają wyroki w swojej sprawie. Teraz też mają wydać wyrok we własnej sprawie. Jaki będzie to wyrok. Obstawiamy loterię?
Nemo est iudex in propria causa.
Gaius i Monteskiusz przewracają się w grobie.
Co wy mi tu jeszcze pieprzycie o jakiejś demokracji.
Komentarze