Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki
414
BLOG

Pripriat’

Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki Społeczeństwo Obserwuj notkę 1

Pripriat’. Pripriat’. To słowo zapisane fonetycznie z jeżyka ukraińskiego powinno budzić przerażenie. To słowo powinno być jak dzwon na trwogę.

Pripiat’, po polsku Prypeć. Obecnie punkt na mapie północnej Ukrainy. W pobliżu granicy z Białorusią. Trzydzieści lat i pięć dni temu niewielka miejscowość, licząca około czterdziestu tysięcy dusz. A właściwie należałoby powiedzieć silnych wysportowanych, młodych ciał. Bo wtedy średnia wieku liczyła sobie około dwadzieścia sześć lat. Czy da się od zera zbudować tak liczą młodą populację w jednym miejscu? To nieprawdopodobne. Ci ludzie zostali wyrwani z innej rzeczywistości i przeniesieni z korzeniami w to miejsce. Przeglądając dziś infrastrukturę tej miejscowości można zobaczyć ile władza radziecka wkładała wysiłku aby budować silne, młode ciało. Sale gimnastyczne, baseny, stadiony. Ile szpitali, żłobków, szkół. Wzorcowa budowla komunizmu. Przeglądam tę listę infrastruktury miasta raz i drugi. Szukam jakiejś wzmianki o świątyniach. Od góry do dołu listy i z powrotem z dołu do góry. Nie ma. Zero. Nul. No jak może być w centrum budowy nowoczesnego człowieka miejsce palenia opium dla ludu?

Na zdjęciach sprzed tego wydarzenia, które wszystko tam zmieniło na zawsze widać wiele młodych mam z dzieciaczkami w wózkach. Na jednym ze zdjęć fotoreporter anonim w centralnym punkcie zdjęcia umieścił nie wiedzieć czemu kiosk z prasą. Oczywiście z prasą radziecką, o której mówiło się, że w „Prawdzie” nie ma ani krzty prawdy.

W pobliskiej rzecze o tej samej nazwie co miasteczko stoi rdzewiejący wrak opuszczonego w popłochu kutra. Trzydzieści lat zrobiło swoje. Wygląda jak ofiara wojny, z przestrzelonym przez rakietę kadłubem. Gdyby nie tamten dzień pewnie by pływał od tej pory. Wystarczyłoby tylko niewiele wysiłku. A mówi się, że tak wiele trzeba zrobić aby nic się nie zmieniło.

Nad tym opuszczonym dziś miasteczkiem króluje wielki, rdzewiejący Diabelski Młyn. W czasie wichury musi strasznie skrzypieć. Musi wydawać z siebie przeraźliwe diabelskie jęki nad tym opuszczonym miejscem. Rdzewiejące nity i śruby będą puszczać jeden po drugim. Jeden po drugim.

Współczesne Machu Picchu będzie się nadal rozpadać. Tylko przyroda wychodzi zwycięsko z tej katastrofy. Drzewa wchodzą do środka opuszczonych budynków. Grzyby rosną na ścianach centrów sportu. Białe ryby albinosy pływają w Prypeci. W krystalicznie czystej wodzie pływają wielkie sumy, których nikt nie łowi. Rzeka będzie  ich ikrę z każdego tarła niosła wciąż dalej i dalej.

Cofnijmy daleko w czasie i przestrzeni. Miejsce: Raj. Aktorzy: Adam i Ewa. Stan umysłu: pełna wiedza. Działanie: eksperyment. Skutek: krew, pot i łzy, śmierć.

Czy coś może te miejsca, wydarzenia i ludzi łączyć? Myślę, że można złączyć je jedną klamrą, jednym słowem. Eksperyment. Wbrew znanym wszystkim zakazom. Wbrew wiedzy. Wbrew zdrowemu rozsądkowi.

Ileż jeszcze doświadczymy taki eksperymentów. Tak jak ten współczesny nam, gdy jakiemuś obłąkanemu filozofowi wyśnił się tygiel zmieszanych kultur, których żadnym sposobem nie udało się zmieszać przez całe wieki. Jakiemuś obłąkanemu bogaczowi – który słuchał jego wykładów - zamarzyła się realizacja tego śnienia. A na dodatek tego pojawili się politycy, którzy zmuszają do udziału w tym eksperymencie, nie uznając sprzeciwu. Warunki idealnie taki jak te, które lawinowo doprowadziły do katastrofy w nieodległej od Prypeci elektrowni atomowej.

A nad tym opuszczonym dziś miasteczkiem króluje wciąż wielki, rdzewiejący Diabelski Młyn. Któregoś dnia runie z hukiem. Nikogo to już nie będzie interesować. Agencje prasowe będą milczeć na temat tego wydarzenia.

Jestem starym człowiekiem patrzącym na przepływającą rzekę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo