Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki
1856
BLOG

Gorąca relacja z zimnego cmentarza obietnic wyborczych

Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki PO Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

Mam wielki żal do #WolneMediaWSejmie, że nie prowadzą całodobowej transmisji z pobytu opozycji w Sejmie. Nie pokazują śpiącego z otwartymi ustami posła po zjedzeniu świątecznego makowca. Nie pokazują lewicującego posła.nowoczesnej w trakcie konsumpcji schabu wieprzowego po żydowsku. A przecież o to chodziło w tej całej zadymie. Przecież to był główny motyw walki z reżimem kaczystowskim. Ja chcę zobaczyć nowoczesnego posła pałaszującego na sali posiedzeń sałatkę! Domagam się tego! Bo będę tupał!

Ale nie tylko to. Są ważniejsze sprawy, które nie zostały zarejestrowane. W czasie, gdy naród przygotowywał Wigilię, w Sejmie na posła Trzaskowskiego wstąpiło Coś Żakowskiego i otrzymał on wewnętrzny nakaz: Trzaskowski, ty publikuj! Publikuj świecki dekalog! Pod nieobecność starego Mojżesza Tuska publikuj! I tak oto pojawił się nam nowy "Mojżesz" Trzaskowski.

Gdy zobaczyłem posła Trzaskowskiego trzymającego ten świecki dekalog, będący nieomal wynalezioną na nowo deklaracją praw człowieka (i obywatelskiego obywatela) omal nie parsknąłem śmiechem. Sama forma prezentacji, którą sobie obrał, miała formę samokrytyki uprawnianej przez pracowników japońskich korporacji, którzy takie wielkie arkusze papieru z wypisanymi na nich swoimi winami trzymają w rękach lub mają przewieszone na sznurkach z przodu i z tyłu i publicznie wyznają swoje winy, zalewając się łzami. No, bo to, co ów poseł trzymał w rękach to jest efekt jakichś politycznych rekolekcji, jakie on tam w ciszy niezagłuszanej przez Szczerbę przechodzą. Jest to forma nawracania się po okresie błędów i wypaczeń minionej epoki tuskuizmu.

No więc patrzę na tego "Mojżesza" Trzaskowskiego, z tak niewymownym wyrazem cierpienia na twarzy, jakby trzymał nie kartkę papieru a betoniarkę pełną betonu partyjnego. Wygląda na tym zdjęciu tak jakby błagał anonimowego fotografa: „długo jeszcze mam trzymać? Bo muszę prędko lecieć do WC”. No i przykro powiedzieć, ale ledwie się powstrzymuję od wybuchu śmiechu. No a przecież trzeba powiedzieć, że sama treść jest bardzo trafna, wręcz zacna. Gdyby ich w tej pustej sali plenarnej potrzymać jeszcze dłużej to by pewnie odkryli więcej swoich grzechów. Można wręcz powiedzieć, że tam teraz trwają rekolekcje, czyli czas poukładania rzeczy na nowo. Gdyby dać im jeszcze więcej czasu to by pewnie wypisali dekalog patrioty: „Kto ty jesteś? Polak mały…”. Przy jeszcze dłuższym pobycie w tym dobrowolnym internowaniu domagaliby się, aby każde posiedzenie Sejmu zaczynać od modlitwy.

Śmiejemy się z Trzaskowskiego, a zupełnie niesłusznie. Nie śmiejmy się z naszych braci odłączonych. Bo proszę sobie wyobrazić, jaki oni ciężar wzięli sobie na barki. Bo gdyby zrządzeniem Opatrzności - która zawsze pisze prosto na krzywych ścieżkach – wrócili do władzy, to zdjęcie tego zasmuconego "Mojżesza" Trzaskowskiego z tym jego świeckim dekalogiem byłoby jak podpisany cyrograf. Z którego trzeba byłoby zdać kiedyś relację. Ale jak rozumiem, to jest tylko tak „na niby”, aby do wyborów. A potem jak zwykle.

W trzaskowskim dekalogu można jednak znaleźć rzeczy zgoła rewolucyjne. Bo takie hasło „Wolność sumienia” to jest jak strzał samobójczy do własnej bramki. Teraz powołując się na to hasło pielęgniarka może odmówić udziału w aborcji, pani w aptece może odmówić sprzedaży środków wczesno-poronnych a ciastkarnia może odmówić upieczenia tortu na homoseksualne wesele. Ludzie! Przecież to jest jak odzyskanie Niepodległości po okresie zaborów. Aż dziw bierze, że amerykańskie peło nie bije na alarm. Znaczy oni tam dobrze wiedzą, ze to tylko takie puszczenie przymrużonego oka, że to taka ściema. Taka rewolucyjna mądrość etapu.

Parząc na ostatni punkt trzaskowskiego dekalogu, można mieć wrażenie, ze autor zapędził się nieco w wyznawaniu win. Mam na myśli ten punkt mówiący o niezawisłości sądów, jako gwarancji wolności. Bo z jednej strony to dobrze, że już nigdy nie będzie rozgrzanych sędziów. Ale z drugiej strony niezawisły sąd może odebrać komuś wolność, nawet przysłowiowej świętej krowie. Więc coś tu nie gra. Jakby to powiedział pewien poseł, jako żywo przypominający Władysława Gomułkę: „wyszła pewna niezręczność”.

Zaraz, zaraz. A może "Mojżesz" Trzaskowski publikując ten punkt dotyczący niezawisłości sądów wysłał z dobrowolnego internowania w Sejmie gryps do Jarosława Kaczyńskiego, tak na wszelki wypadek, gdyby kiedyś były trudne czasy dla opozycji i zachować sobie chociaż iluzoryczną możliwość zmiany barw politycznych w przyszłości, aby się żyło lepiej. Może wtedy złożyć samokrytykę jak pracownik japońskiej korporacji.

I wówczas może twierdzić, patrząc prosto w oczy, że on zawsze był za tym, aby w Polsce panowało Prawo i Sprawiedliwość.

Jestem starym człowiekiem patrzącym na przepływającą rzekę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka